W puste okienka wpisz "ch" lub "h".
Spór
Spadła z wozu w miękki śnieg
marew krua, nie wysnięta.
Jakiś bałwan do niej biegł,
drugi deptał mu po pięta.
Oba ciały mieć z niej nos,
więc zaczęły się popyać,
szturać, szarpać, krzyczeć w głos,
że aż w lesie było słyać.
Wieczór łodem już się kładł,
gwiazdy pośród mur świeciły,
a armider trwał i trwał,
wciąż bałwany się się kłóciły.
Zając, słysząc ałas ten,
cio podszedł do ni nocą...
Rankiem okazało się,
że się kłócić nie ma o co.