Książę Krak marniał i marniał. Z dnia na dzień przybywało mu zmarszczek i siwych włosów po nie przespanych nocach. Zmartwienie, które go trapiło, to straszliwy, przybyły przed rokiem potwór. Wielki, niczym rozłożysty dąb, ział ogniem, a swym rykiem zabijał zbliżających się do niego ludzi. Za schronienie obrał sobie jaskinię skalną nad brzegiem Wisły, u podnóża wysokiego wzniesienia.